Rośnie liczba podmiotów, które wprowadziły zakaz używania TikToka na służbowych urządzeniach. We wtorek taką decyzję podjął Parlament Europejski. Co zrobi polski rząd?
rdzą takie dziadki, to każda może to robić i to oznacza, że jest znacznie większy problem z samą prywatnością na urządzeniach, a nie kurwa z jedną aplikacją. I mamy w tym temacie postęp od lat oba systemy dodają coraz więcej pstryczków na to.
to ogólnie szerszy problem - na, o ironio, yt, jest gdzieś filmik “byliśmy głupi 2.0” - 10 lat po ACTA, o tym, jak skupiliśmy się na zagrożeniu ze strony państwa ignorując zagrożenie ze strony Big Techów. W czasie, jak wchodziło RODO byłam poza technologiczną bańką - i generalnie odbiór społeczny był taki, że to utrudnia ludziom życie, przy czym część realnie tak myślała, a część chciała mieć po prostu wygodne wytłumaczenie “bo RODO”, zamiast ciągle i wszędzie tłumaczyć, że nie jest się wielbłądem. Czy nam się to podoba, czy nie, żyjemy w świecie zdominowanym przez Big Techy. I na chwilę obecną w interesie obu stron, tj. i USA, i UE leży, by te Big Techy były w Europie obecne. USA po prostu opłaca się to ekonomicznie i strategicznie (zbieranie takiej ilości danych daje im pewien rodzaj władzy nad Europejczykami lub przynajmniej narzędzie do potencjalnego wykorzystania w przyszłości), Europa prozaicznie nie ma alternatywy - owszem, są pojedyncze instancje instytucji w fediwersum, ale w porównaniu z tym, co oferują big techy, to fediwersum cały czas jest w powijakach. Więc jedynie co pozostaje na chwilę obecną to tworzenie takich regulacji, żeby amerykańskie korpo, które w dużej mierze zmonopolizowały europejski dyskurs polityczny, podlegały pod europejskie prawo i przestrzegały go. I na tych 2 obszarach (tj. tworzeniu europejskich alternatyw i temperowaniu zapędów big techów) trzeba się teraz skupić.
Natomiast Tik Tok to aplikacja chińska dająca Chinom masę danych o Europejczykach i de facto dająca państwu chińskiemu wpływ na kształtowanie ich postaw. Im szybciej się to ukróci, tym lepiej.
Dla mnie to jest jedno i to samo. Różnica jest taka, że jedno pracuje dla Chin, a drugie dla USA. Akurat chwilowo USA jest sojusznikiem UE z prezydentem od Demokratów, ale to się może w każdej chwili zmienić, właśnie za pomocą USAńskich aplikacji, które nie ugną się przed niczym, żeby nachapać się więcej pieniędzy. Putin, czy inny dyktator sypnie hajsem, to się zmieni wyniki wyborów. A może ChRL sypnie hajsem? Kto wie :]
Teoretycznie tak, natomiast fb czy yt tak szybko ukrócić się nie da z powodów, które już opisałam, a przy tik toku jest szansa i trzeba kuć żelazo, póki gorące.
można by, gdyby były sensowne europejskie alternatywy gotowe do używania. Ale na obecną chwilę nie ma, pozostaje nam więc liczyć na DSA, DMA i skuteczniejszość sądów. To, co byłoby szybciej realne - to wyprowadzenie państwowych instytucji z korpomediów i przeniesienie ich na europejskie socialmedia publiczne. Lub przynajmniej założenie tychże, od czegoś trzeba zacząć. KE ma już własną instancję w fediwersum, znalazłam też takie coś https://social.network.europa.eu/@EC_OSPO , ale PE chyba nie ma? czy coś pomieszałam? Niemcy mają własną instancję mastodona, niemiecki organ ochrony danych osobowych nakazał rządowi usunięcie strony na fb, rząd z tego co zrozumiałam nie chce się dostosować - ciekawa jestem, co z tego wyniknie i w którą stronę się sprawa rozwinie. Znam ją za słabo, by sobie wyrobić jednoznaczne zdanie, ciągle brakuje mi doby na chociażby research…
Nie chcę europejskiej alternatywy, chcę wolną i otwartą alternatywę, nie państwową, nie korporacyjną, a społeczną, nie przywiązaną do obszaru, a co najwyżej do klasy.
Unia Europejska już straciła i to bardzo dużo z powodu panoszenia się Facebooka i innych korpo. Straciłą Wielką Brytanię. Wolę chyba brak klonu Facebooka, niż Facebooka.
Wolę chyba brak Facebooka i klonu Facebooka, niż istnienie Facebooka.
Powiedziałabym, że to raczej W. Brytania straciła UE - oni (tzn. W. Brytania) są dużo większą “kolonią cyfrową” niż Polska, o reszcie Europy nie wspominając. Weź chociażby aferę z przekazywaniem danych medycznych firmie powiązanej z CIA, trwające obecnie prace nad ich prawem inwigilacyjnym - mogącym de facto udupić Wikipedię i inne opensourceowe projekty i doprowadzić do wycofania się signala z ich rynku czy uwięzienie J. Asange. I jeszcze ta ich brytyjska buta i ból d*py, że muszą długo stać na granicy, jak jadą do Europy na wakacje - to trzeba było w tej Europie zostać.
A co do reszty: społeczeństwo jako takie chce portalu typu facebook. Taka jest ogólna społeczna potrzeba, niezależnie od twoich osobistych chęci czy ich braku. I lepiej, żeby to był portal europejski podlegający pod europejskie prawodawstwo, niż amerykański czy chiński - chyba Harcesz gdzieś pisał, że ochrona prywatności w Europie nie jest idealna, ale jest lepsza, niż gdziekolwiek indziej i się tutaj z nim zgodzę. Innymi słowy, żeby to miało ręce i nogi, to ta “wolna i otwarta” alternatywa powinna być europejska. A “społeczne” alternatywy muszą być jakoś finansowane. Trzeba dążyć do sytuacji, w której to państwo będzie współfinansowało takie inicjatywy analogicznie, jak powinno dofinansowywać służbę zdrowia czy transport publiczny, a nie do takiej, w której garstka wolontariuszy będzie nie tylko kręciła właśnie instancje fediwersum, ale jeszcze obsługiwała wolontariacko szpitale czy ministerstwa.
Uzależnienie od #bigtech z siedzibą w Stanach leży w interesie zarówno USA, jak i UE? Może tak, tak jak w interesie zarówno narkomana, jak i dilera narkotyków, jeśli ich wspólne interesy nie są zakłócane.
Chodzi o to, że umowy handlowe między USA a UE przez długi czas były dość jednosstronne, jeśli chodzi o biznes oparty na danych. Być może w interesie Europy leży posiadanie technologii, która została wynaleziona w Stanach, tak jak my lubimy używać całej elektroniki wyprodukowanej w Chinach. Ale czy aby korzystać z tej technologii, konieczne jest, aby centra danych znajdowały się USA i musi cała ta technologia dzwonić do domu przez cały dzień? Nie sądzę. Zamiast teg moglibyśmy mieć samodzielne spółki zależne, które mogłyby tu przyjeżdżać i prowadzić działalność gospodarczą, podczas gdy dane osobowe nigdy nie opuszczają terytorium UE.
To nie może działać inaczej dla #tiktok. Myśle więc, że ma dziwne zalatywanie, widząc tę nadmierną chęć działania w odniesieniu do #tiktok, podczas gdy powinniśmy raczej zdać sobie sprawę, że nie udało nam się zbudować odpowiednich mechanizmów ochrony naszych danych, bez względu na to, kto chce je wykorzystać.
słucham właśnie podcastu “Dział zagraniczny”, z Sylwią Czubkowską, na temat TikToka. Polecam, odpowie bardziej wyczerpująco na Twoje pytania niż my tutaj na szmerze
Leży w interesie USA. UE próbuje się uniezależnić, ale powoli. Zakazanie teraz amerykańskich big techów to jak oddać chłopom wolność osobistą, ale bez ziemi. Zresztą, nie trzeba szukać tak daleko - zobaczy sobie chociażby gospodarkę za Gomułki i te wszystkie żarty o “może i ta kapusta kiszona ma witaminę C, ale do herbaty ciężko ją wycisnąć”. Trzeba tworzyć alternatywy, a nie zmuszać ludzi do życia w cyfrowej ascezie w imię walki z korporacjami, zwłaszcza, że ich chińskie/cy czy amerykańskie/cy koleżanki i koledzy w tej ascezie by nie żyli. Wyobraź sobie, że np. przez najbliższe 15 lat Europejczycy nie mają dostępu do przeglądarki i socialmediów i pomyśl, jakie by to miało długofalowe skutki - społeczne i gospodarcze.
Gdyby nie było świadomości, że prawo jest niezbyt skuteczne, nie byłoby teraz praw nad tym, co robić, by RODO skutecznie działało, nie byłoby DSA i DMA. Jak sam zauważyłeś - wciąż jest jeszcze dużo do zrobienia, jeśli uważasz, że czegoś brakuje w przepisach, zawsze możesz zgłosić taką inicjatywę. Jak za stronami instytucji europejskich nie nadążam.
A odnośnie “nadmierne działanie dla tiktoka” - to może zaniechajmy dofinansowywania w szkolnych stołówkach, bo przecież dzieci w Afryce też głodują? Ta sama retoryka.
to ogólnie szerszy problem - na, o ironio, yt, jest gdzieś filmik “byliśmy głupi 2.0” - 10 lat po ACTA, o tym, jak skupiliśmy się na zagrożeniu ze strony państwa ignorując zagrożenie ze strony Big Techów. W czasie, jak wchodziło RODO byłam poza technologiczną bańką - i generalnie odbiór społeczny był taki, że to utrudnia ludziom życie, przy czym część realnie tak myślała, a część chciała mieć po prostu wygodne wytłumaczenie “bo RODO”, zamiast ciągle i wszędzie tłumaczyć, że nie jest się wielbłądem. Czy nam się to podoba, czy nie, żyjemy w świecie zdominowanym przez Big Techy. I na chwilę obecną w interesie obu stron, tj. i USA, i UE leży, by te Big Techy były w Europie obecne. USA po prostu opłaca się to ekonomicznie i strategicznie (zbieranie takiej ilości danych daje im pewien rodzaj władzy nad Europejczykami lub przynajmniej narzędzie do potencjalnego wykorzystania w przyszłości), Europa prozaicznie nie ma alternatywy - owszem, są pojedyncze instancje instytucji w fediwersum, ale w porównaniu z tym, co oferują big techy, to fediwersum cały czas jest w powijakach. Więc jedynie co pozostaje na chwilę obecną to tworzenie takich regulacji, żeby amerykańskie korpo, które w dużej mierze zmonopolizowały europejski dyskurs polityczny, podlegały pod europejskie prawo i przestrzegały go. I na tych 2 obszarach (tj. tworzeniu europejskich alternatyw i temperowaniu zapędów big techów) trzeba się teraz skupić.
Natomiast Tik Tok to aplikacja chińska dająca Chinom masę danych o Europejczykach i de facto dająca państwu chińskiemu wpływ na kształtowanie ich postaw. Im szybciej się to ukróci, tym lepiej.
Dla mnie to jest jedno i to samo. Różnica jest taka, że jedno pracuje dla Chin, a drugie dla USA. Akurat chwilowo USA jest sojusznikiem UE z prezydentem od Demokratów, ale to się może w każdej chwili zmienić, właśnie za pomocą USAńskich aplikacji, które nie ugną się przed niczym, żeby nachapać się więcej pieniędzy. Putin, czy inny dyktator sypnie hajsem, to się zmieni wyniki wyborów. A może ChRL sypnie hajsem? Kto wie :]
Teoretycznie tak, natomiast fb czy yt tak szybko ukrócić się nie da z powodów, które już opisałam, a przy tik toku jest szansa i trzeba kuć żelazo, póki gorące.
A może wykorzystać to żelazo do ukrócenia wszystkich wielkich tech korporacji.
btw https://szmer.info/post/290584
można by, gdyby były sensowne europejskie alternatywy gotowe do używania. Ale na obecną chwilę nie ma, pozostaje nam więc liczyć na DSA, DMA i skuteczniejszość sądów. To, co byłoby szybciej realne - to wyprowadzenie państwowych instytucji z korpomediów i przeniesienie ich na europejskie socialmedia publiczne. Lub przynajmniej założenie tychże, od czegoś trzeba zacząć. KE ma już własną instancję w fediwersum, znalazłam też takie coś https://social.network.europa.eu/@EC_OSPO , ale PE chyba nie ma? czy coś pomieszałam? Niemcy mają własną instancję mastodona, niemiecki organ ochrony danych osobowych nakazał rządowi usunięcie strony na fb, rząd z tego co zrozumiałam nie chce się dostosować - ciekawa jestem, co z tego wyniknie i w którą stronę się sprawa rozwinie. Znam ją za słabo, by sobie wyrobić jednoznaczne zdanie, ciągle brakuje mi doby na chociażby research…
Nie chcę europejskiej alternatywy, chcę wolną i otwartą alternatywę, nie państwową, nie korporacyjną, a społeczną, nie przywiązaną do obszaru, a co najwyżej do klasy.
Unia Europejska już straciła i to bardzo dużo z powodu panoszenia się Facebooka i innych korpo. Straciłą Wielką Brytanię.
Wolę chyba brak klonu Facebooka, niż Facebooka.Wolę chyba brak Facebooka i klonu Facebooka, niż istnienie Facebooka.
Powiedziałabym, że to raczej W. Brytania straciła UE - oni (tzn. W. Brytania) są dużo większą “kolonią cyfrową” niż Polska, o reszcie Europy nie wspominając. Weź chociażby aferę z przekazywaniem danych medycznych firmie powiązanej z CIA, trwające obecnie prace nad ich prawem inwigilacyjnym - mogącym de facto udupić Wikipedię i inne opensourceowe projekty i doprowadzić do wycofania się signala z ich rynku czy uwięzienie J. Asange. I jeszcze ta ich brytyjska buta i ból d*py, że muszą długo stać na granicy, jak jadą do Europy na wakacje - to trzeba było w tej Europie zostać.
A co do reszty: społeczeństwo jako takie chce portalu typu facebook. Taka jest ogólna społeczna potrzeba, niezależnie od twoich osobistych chęci czy ich braku. I lepiej, żeby to był portal europejski podlegający pod europejskie prawodawstwo, niż amerykański czy chiński - chyba Harcesz gdzieś pisał, że ochrona prywatności w Europie nie jest idealna, ale jest lepsza, niż gdziekolwiek indziej i się tutaj z nim zgodzę. Innymi słowy, żeby to miało ręce i nogi, to ta “wolna i otwarta” alternatywa powinna być europejska. A “społeczne” alternatywy muszą być jakoś finansowane. Trzeba dążyć do sytuacji, w której to państwo będzie współfinansowało takie inicjatywy analogicznie, jak powinno dofinansowywać służbę zdrowia czy transport publiczny, a nie do takiej, w której garstka wolontariuszy będzie nie tylko kręciła właśnie instancje fediwersum, ale jeszcze obsługiwała wolontariacko szpitale czy ministerstwa.
Uzależnienie od #bigtech z siedzibą w Stanach leży w interesie zarówno USA, jak i UE? Może tak, tak jak w interesie zarówno narkomana, jak i dilera narkotyków, jeśli ich wspólne interesy nie są zakłócane.
Chodzi o to, że umowy handlowe między USA a UE przez długi czas były dość jednosstronne, jeśli chodzi o biznes oparty na danych. Być może w interesie Europy leży posiadanie technologii, która została wynaleziona w Stanach, tak jak my lubimy używać całej elektroniki wyprodukowanej w Chinach. Ale czy aby korzystać z tej technologii, konieczne jest, aby centra danych znajdowały się USA i musi cała ta technologia dzwonić do domu przez cały dzień? Nie sądzę. Zamiast teg moglibyśmy mieć samodzielne spółki zależne, które mogłyby tu przyjeżdżać i prowadzić działalność gospodarczą, podczas gdy dane osobowe nigdy nie opuszczają terytorium UE.
To nie może działać inaczej dla #tiktok. Myśle więc, że ma dziwne zalatywanie, widząc tę nadmierną chęć działania w odniesieniu do #tiktok, podczas gdy powinniśmy raczej zdać sobie sprawę, że nie udało nam się zbudować odpowiednich mechanizmów ochrony naszych danych, bez względu na to, kto chce je wykorzystać.
słucham właśnie podcastu “Dział zagraniczny”, z Sylwią Czubkowską, na temat TikToka. Polecam, odpowie bardziej wyczerpująco na Twoje pytania niż my tutaj na szmerze
Leży w interesie USA. UE próbuje się uniezależnić, ale powoli. Zakazanie teraz amerykańskich big techów to jak oddać chłopom wolność osobistą, ale bez ziemi. Zresztą, nie trzeba szukać tak daleko - zobaczy sobie chociażby gospodarkę za Gomułki i te wszystkie żarty o “może i ta kapusta kiszona ma witaminę C, ale do herbaty ciężko ją wycisnąć”. Trzeba tworzyć alternatywy, a nie zmuszać ludzi do życia w cyfrowej ascezie w imię walki z korporacjami, zwłaszcza, że ich chińskie/cy czy amerykańskie/cy koleżanki i koledzy w tej ascezie by nie żyli. Wyobraź sobie, że np. przez najbliższe 15 lat Europejczycy nie mają dostępu do przeglądarki i socialmediów i pomyśl, jakie by to miało długofalowe skutki - społeczne i gospodarcze. Gdyby nie było świadomości, że prawo jest niezbyt skuteczne, nie byłoby teraz praw nad tym, co robić, by RODO skutecznie działało, nie byłoby DSA i DMA. Jak sam zauważyłeś - wciąż jest jeszcze dużo do zrobienia, jeśli uważasz, że czegoś brakuje w przepisach, zawsze możesz zgłosić taką inicjatywę. Jak za stronami instytucji europejskich nie nadążam. A odnośnie “nadmierne działanie dla tiktoka” - to może zaniechajmy dofinansowywania w szkolnych stołówkach, bo przecież dzieci w Afryce też głodują? Ta sama retoryka.
@didleth
> Trzeba tworzyć alternatywy.
Czas na tworzenie alternatyw był 15 lat temu. Teraz jest czas na regulacje, żeby te alternatywy miały finansowanie.
@dreiwert
jedno i drugie. Alternatyw brakuje, a jedną z tego przyczyn jest brak finansowania