Zdobywanie tanio lub za darmo żywności, jej przetwarzanie i przechowywanie jest wstępem do bezpieczeństwa żywnościowego we Wszechkryzysie. Od najbliższego tygodnia będę tu na bieżąco relacjonował uzupełnianie i zużywanie zapasów na zimę, zgromadzonych w warunkach miejskich.
Zaczynam też prowadzić zestawienie wydatków (tylko zakupy na zapas, czyli na więcej niż tydzień oraz uzupełnienia rotacyjne), które można podejrzeć tutaj: https://nch.pl/s/za24RZD3ks7i48C
Tak patrząc właśnie kryzysowo ale globalnie - to jaki byłby efekt globalny gdyby nagle za twoim przykładem jakaś część mieszkanców ziemi postanowiła również trzymać taki bufor zapasów rzędu 100+kg ? Powiedzmy, skromny miliard z Europy i okolic nagle zgłasza zapotrzebowanie na 100mld kg = 100mln ton dodatkowej żywności. Czy takie działanie w skali globalnej ma jakikolwiek sens biorąc pod uwagę emisje CO2 z produkcji , transportu itd tej całej zywności ? Bo przecież wiekszośc z nich nie ma i nie bedzie mieć warunków, żeby sobie to wyhodować we własnych ogródkach - których przecież nie mają…
Dawaj, policz i pochwal się wynikiem.
Nie czuję się na siłach podawać konkretnych liczb (bo nie znam wszysktich zmiennych potrzebnych) tylko raczej probuję sprowakować ogólną dyskusję jaki może być globalny efekt jakiś jednostkowych działań które z punktu widzenia jednostki wydają się może i słuszne.
No, dyskutujże. Postaw jakąś tezę, daj jakieś argumenty. Rozwiń skrzydła.
Przecież widać jasno, że ten wątek został stworzony WŁAŚNIE do teoretycznych dyskusji.
:-D
Skoro już wydałeś pieniądze i robisz zapasy to nie ma mowy o teorii. Tzn możemy jedynie rozważać teoretyczne skutki twoich praktycznych decyzji zakładając, że (teoretycznie) znajdują masowych naśladowców. No więc moja teza jest taka, że globalny efekt powtórzenia tego co robisz w wielkiej skali będzie taki że ten wszechkryzys tylko pogłębi w kilku wymiarach. Np dajmy na to ten ryż brązowy - trzeba go sprowadzać z drugiego końca świata. Światowa produkcja roczna to jakieś 500mln ton czyli gdyby każdy (z ~8mld) postanowił trzymać stały zapas 10 kg / osobę to musielibyśmy zwiększych produkcję globalnie o jakieś 0.01 * 8E9 ton czyli o 16%. I to samo z pozostałymi zapasami no może z tą różnicą że sa produkowane lokalnie. Oczywiście to wszystko przy założeniu (które ja robię) że na razie nie ma na horyzoncie zdarzeń które by uzasadniały robienie takich zapasów. Ale może Ty wiesz o czymś o czym ja nie wiem (…?)
Wiem na przykład, że założenie o tym, że 8 miliardów ludzi miałoby przyjąć identyczną strategię bezpieczeństwa żywnościowego, jest błędne.
Wiem też, że stwierdzenie o lokalności produkcji jest jeszcze bardziej błędne, bo akurat dla znacznej części ludzkości ryż jest produktem lokalnym, a pęczak - egzotycznym. Że nie wspomnę o innych jeszcze zamiennikach powyższych zbóż.
Czysto teoretyczna ilościowa ekstrapolacja jest najszybszą drogą w dal od rzeczywistości.
Tym samym np. miód, choć niewegański, jest nadal bardziej “eko” od sprowadzanego z daleka syropu z agawy. Pomijając to, że tańszy, heh.
Funfact: pęczak nawet do pierwszej 10 się nie łapie.
Zdecydowanie Twój pomysł na dyskusję jest wartościowy jako pomysł na analizę. Osoby z zacięciem badawczym mogłyby poszukać publikacji (podejrzewam, że są, tylko zagrzebane w stogu akademickiego siana) na ogólny temat zróżnicowania strategii bezpieczeństwa żywnościowego i czynników wyboru poszczególnych wariantów.
Pewnie niedługo otworzę tu wątek do rozważań na tematy strategiczne. Oczywiście może to zrobić każdx zainteresowanx – zapraszam.
Z tym zdobywaniem w mieście jest spoko ale przechowywanie jest naprawdę trudne. Może podrzucisz jakieś wskazówki? Zwłaszcza na warzywa. Mi właściwie wychodzi tylko suszenie i mrożenieXD no i dżemy. Nie wiem też jak przechowywać mąkę i ryż/kaszę żeby się nie lęgły mole:(
Warzywa głównie kiszę. Kisić można mnóstwo rzeczy, ale moje ulubione to buraki, kapusta, rzodkiew i kalafiory/brokuły. Poza tym wekuję blendowane zupy warzywne (tyndalizacja!) i sosy pomidorowe. Dżemy też, ale mniej chętnie.
Suszyłbym/wędził owoce i inne ale nie mam miejsca. Ale mrożenie jak najbardziej - mam plany co do solarnej zamrażarki.
Co do ziaren, na razie nie ma problemu z molami, ale planuję w szczelnych pojemnikach wystawić ma zimno.
Ziarna można jeszcze pakować próżniowo, oraz pasteryzować na sucho w słoikach.
Właśnie wpadło mi w oko: https://commonsensehome.com/bulk-grain/
Ziarna i kasze/ryże składuję w takich dużych słoikach ze znanego szwedzkiego sklepu wielkopowierzchniowego, mają takie gumowe, izolujące pokrywki. Jak dotąd (~1,5 roku) działa to dobrze. Ale to są ilości w rodzaju 1-1,5kg na słój. W przypadku większych zapasów trzeba pomyśleć o jeszcze szczelniejszych pojemnikach.
Ziarna można jeszcze pakować próżniowo
W woreczkach strunowych czy za pomocą czegoś bardziej specjalistycznego?
Po doczytaniu z różnych źródeł na następny etap planuję zakup zgrzewarki próżniowej i pakowanie w średniej wielkości (tak na miesiąc zużycia) woreczki, a te z kolei do wodo- i gryzonioodpornych pojemników.
Jak będę miał warsztat, to pomyślę o zrobieniu zamykarki próżniowej do woreczków strunowych, opartej na ręcznej pompie próżniowej (lub wariant ze zgrzewaniem nieelektrycznym).
Podziwiam, moje zapasy to zupka knorra, makaron i paczka chipsów, w razie apokalipsy zombie i’m out
Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć. :)
Wczoraj i dzisiaj testowaliśmy tanią (ale nie najtańszą!) pakowarkę próżniową. Idea jest taka:
- Pakujemy żywność (na razie suchą) w woreczki, zgodnie z objętością pojemników w kuchni, z których ją pobieramy do zużycia (są trzy wielkości: 300 ml, 1 litr i 2 litry).
- Każdy woreczek opisujemy, nadając mu kolejny numer, poczynając od zera. W ten sposób, biorąc paczkę z wierzchu, dowiadujemy się, ile jeszcze zostało zapasu.
- W razie, gdyby ziarenka weszły w zgrzew i groziło rozszczelnienie, robimy dodatkowy zgrzew zabezpieczający.
- Paczki chowamy do ptako/gryzonioodpornych pojemników i wystawiamy na balkon. Na drugim planie kiszonki – kapusta i buraki, które już naprawdę nie potrzebują badziej kwaśnieć. U dołu olej słonecznikowy, co się do butelek nie zmieścił.
- Wszystko ładnie spisujemy, żeby mieć się czym chwalić. :-)
- Idziemy świętować urodziny Petrosa.