• @Marcheva161
    link
    81 year ago

    Takie platformy zdychają - tak było np. z nk.pl (naszą -klasą), tak było z komunikatorem Gadu-Gadu , itd itd

  • @rysiek
    link
    61 year ago

    No, tylko żadnych bailoutów proszę.

    Zamiast tego, wnioski na przyszłość i nie opierać się więcej na zamkniętych ogródkach!

    • @didlethOP
      link
      11 year ago

      z aktywistycznymi, otwartymi itp. jest podobny problem. Archiwum indymediów jest w zasadzie nie do odzyskania

      • @rysiek
        link
        11 year ago

        Pewnie. Instancja mastodon.technology też znika za niecały miesiąc (ja swoje konto zbekapowałem). Ale to nadal totalnie inna skala.

  • kwj
    link
    41 year ago

    Dla społeczeństwa obywatelskiego to będzie jedynie korzyść. Szansa, żęby obywatele przerzucili się na serwisy społeczne, nie korporacyjne, które nie istnieją po to, by dzielić społeczeństwo obywatelskie.

  • gfle
    link
    3
    edit-2
    1 year ago
    • To nie jest pierwszy raz. Nasza historia znikała również chociażby z Google+.
    • archive.org archiwizuje twittera. Może i tylko niewielki wycinek, ale zawsze coś - plus jakby nie patrzeć, za większością twittera nikt tęsknić specjalnie nie będzie. Mam nadzieję, że to, co archive.org zarchiwizuje będzie zawierało tę wartościową część.
  • radgycarp
    link
    fedilink
    3
    edit-2
    1 year ago

    Autora tego artykułu poniosła niezła fantazja. 😅

    I te argumenty o ratowaniu życia. To nie Twitter je ratował tylko ludzie, którzy piszą na nim posty. Poza tym większość treści tam publikowanych to była bieżąca relacja z czyjegoś życia, coś co nie ma żadnej wartości kilka dni po publikacji. To nie jest żadne archiwum historyczne. To tylko platforma, a platformę można zastąpić i to w dużo lepszy sposób. Ale tak to jest jak całe swoje życie opiera się na ufaniu wielkim korporacjom i nie widzi się żadnych alternatyw. Dzięki całej aferze rozkwita teraz Mastodon, który wcześniej był rzadko używany a funkcjonalnościami i technikaliami przewyższa Twittera i gwarantuje mniejszą cenzurę, a jeśli ta cenzura występuje to w obrębie danej instancji, którą można zmienić lub utworzyć własną, a treści będą nadal dostępne dla wszystkich. Afera związana z Twitterem to solidna lekcja dla społeczności, ale oczywiście jak można się łatwo domyślić - nie zostanie ona wykorzystana, dopóki ludzie nie zrozumieją jak bardzo są zależni w internecie od jednostki, zamiast dbać o własne dobro i niezależność.

    Twitter zastąpił ludziom blogi, co moim skromnym zdaniem jest krokiem wstecz ku wolności słowa. Jeśli nie Mastodon i podobne platformy to powinniśmy wrócić do tego co było dobre i działało, ale postanowiliśmy to porzucić. Mowa tu o RSS. Twitter to właśnie taki agregator treści jak RSS, tylko scentralizowany i cenzurowany. Wystarczy stworzyć zwykłą stronę i udostępnić ludziom kanał, który mogą obserwować w swoim czytniku i wtedy żadna podobna sytuacja nigdy nie będzie miała miejsca.

    • @miklo
      link
      7
      edit-2
      1 year ago

      RSS dobrze spełnia swoje zadanie ale to jednak jednokierunowy kanał przekazu. A na fediverse funkcjonuje coraz więcej projektów, które oprócz tego, że robią to co RSS (czyli interoperacyjną subskrypcję czegoś tam) to jeszcze maja kanał zwrotny (komentarze). Miliony róznych blogów (aka “zwykłych stron”), które ciągle ludzie prowadzą, do tej pory było skazanych na rozpowszechnianie albo w zamkniętych ścianach korpo-social-mediów albo na lokalną interakcję ograniczoną tylko do tej strony. Ale teraz dodanie do takiej strony (np wordpress’a) prostego plugina automatycznie włącza ją jako pełnoprawnego członka federacji na takich samych zasadach jak np mastodona.

    • @didlethOP
      link
      21 year ago

      Tak i nie. Też jestem zdania, że blogi były lepszym rozwiązaniem, pamiętam sprzed jakoś 15 lat akcję irańskich blogerów (już nie pamiętam, o co dokładnie chodziło, ale przez blogi starali się dotrzec do reszty świata). Ale ludzie potrzebują rozwiązań na “tu i teraz”, a różnica między twitterem a mastodonem obecnie jest trochę jak między fb a riseupowym cb te 10 lat temu. Lepszych rozwiązań używa mniej ludzi, w w przypadku ważnych wydarzeń i ruchów społecznych liczy się zasięg. Z debatą publiczną podobnie.

  • Aemstuz
    link
    fedilink
    11 year ago

    @didleth Czy w takim razie utrata niezapisanych nigdy milionów (miliardów?) przemyśleń wypowiedzianych przez przekupki na targu, panów pod sklepem monopolowym, uczniów na przerwach, pogaduch pracowników biurowych w kuchni, kazań księży, opowieści przy ognisku itd. to niepowetowana strata naszej zbiorowej pamięci 🤔 ?

    • @didlethOP
      link
      31 year ago

      jak najbardziej. Z zawodu jestem historyczką. I zawsze mam dysonans między prawem do prywatności a świadomością, jak bogaty materiał źródłowy przez to przepada. Rozmowy przekupek na targu czy uczniów na przerwach to wartościowy materiał do badań socjologicznych. Ale jednocześnie każdy ma (szłusznie!) prawo do tego, by wbrew własnej woli nie być obiektem badań

      • Aemstuz
        link
        fedilink
        11 year ago

        @didleth Okej, pod tym względem faktycznie masz rację.

        Ale i tak uważam, że autorka artykułu przesadza. Przed epoką social mediów szansa na zachowanie takiego materiału do badań socjologicznych była jeszcze mniejsza.

        Czy mam rozumieć, że zanim powstały social media, miała miejsce nieustanna katastrofa? Nazwałbym to raczej utraconą okazją, nie katastrofą.

        • @didlethOP
          link
          21 year ago

          Co do nazewnictwa - to już kwestia interpretacji. A odnośnie tego, czy “przed epoką social mediów szansa na zachowanie takiego materiału była mniejsza” - to też trochę bardziej skomplikowane i nie wiązałabym tego z socialmediami jako takimi (chociaż to też), co z postępem technologicznym. Kiedyś w centrum wydarzeń trzeba były wysyłać dziennikarzy, dzisiaj większość ma telefony z kamerkami i może zdawać z danych wydarzeń relacje na żywo. Finał jest taki, że kiedyś materiału źródłowego było często za mało, dziś jest go więcej niż mocy przerobowej i problemem jest selekcja. Niedawno czytałam naukową analizę indymediów - zawierała sporo błędów, będących wynikiem tego, że autorka pisała tekst już po tym, gdy strona przestała istnieć i nie miała kontaktu z zaangażowanymi w nią ludźmi. I myślę, że z twitterem będzie podobnie tylko na inną skalę.