Też Was wkurwiają osoby-widmo, mizerna frekwencja na zebraniach, obojętność na sprawy kolektywu i inne tego typu zjawiska? Macie dość osób, które przychodzą do organizacji i wypatrują przywódcy, umywając rączki od własnej inicjatywy i zniechęcając się po czasie? Jakie są sposoby na to, żeby utrzymać aktywność w organizacji o płaskiej strukturze? Jak pokonywać psychologiczne bariery osób przyzwyczajonych do hierarchii? Dawajcie wszelkiego rodzaju tipy, poradniki i przemyślenia własne.

  • didleth
    link
    fedilink
    arrow-up
    6
    ·
    2 years ago

    z mojej perspektywy (działania w różnych grupach, w tym w wielu właśnie “o płaskiej strukturze”, chociaż niekoniecznie określających się jako anarchistyczne):

    1. unikanie właśnie takiego narzekactwa “ale czemu ludzie nie chodzą na zebrania/foody/eventy”. Ktoś może się zaangażować w 100% - fajnie, ktoś inny w 50% - też dobrze, ktoś jeszcze w 1% - i lepsze to, niż nic. Ktoś może się w 1% angażować w działalność organizacji, ale idee propagować potem w pracy, szkole czy rodzinie w zwykłych rozmowach itp.
    2. jeśli macie takie problemy, jak opisujesz - przysiądźcie na spokojnie, omówcie je, wypracujcie sobie metodę pracy na zebraniach, metodę podejmowania decyzji, kto w czym czuje się dobry itp. U nas sprawdzała się moderacja zebrania za każdym razem przez inną osobę
    3. ustalciie kwestie finansowania, co jest dla was akceptowalne, a co nie
    4. kwestia otwartości na inne grupy. Łatwiej coś zorganizować działając wspólnie nawet, jeśli w innych aspektach się różnicie
    5. mniej ortodoksyjności - trochę łączy się z punktem pierwszym. Nie każdy musi być zaangażowanym weganinem, feministą, ekologiem, związkowcem kupującym wyłącznie lokalnie wytworzone produkty i to wszystko naraz. Ludzi to odstrasza
    6. mniej internetu, więcej reala - w internecie ludzie częściej skaczą sobie do gardeł, w realu łatwiej jest się dogadać. Zwłaszcza konflikty starajcie się omawiać w realu
    7. ciasto. Albo pizza. Jak dawno nie było zebrania lub było w 2osobowej frekwencji, bo ludzie popadli w marazm to trzeba ich czymś zachęcić. Hasło “robimy zebranie w sprawie takiej i takiej, będzie pizza! a iksińska upiekła ciasto” naprawdę zwiększa frekwencję.
    8. powód, dla którego rzuciłam aktywizm jakiś czas temu: nie miałam co zrobić z dzieckiem. Jeśli macie u siebie więcej dzieciatych lub ludzi, którzy chcieliby się zaangażować ale rodzicielstwo im to uniemożliwia pomyślcie, czy da się to jakoś rozwiązać
    9. uwzględniając, że pytasz na szmerze - sprawdź, czy problem nie leży w tym, że ludzie za twoimi plecami założyli sobie po prostu grupę na fb wychodząc z założenia, że tak jest dla nich łatwiej i nie chcąc się z tego tłumaczyć ludziom, którzy nie lubią fb. Znam jeden taki przypadek (wtedy to była kooperatywa spożywcza)
  • harc
    link
    fedilink
    arrow-up
    5
    ·
    edit-2
    2 years ago

    Trochę przemyśleń na ten temat mam, głównie gorzkich, albo wymagających sporo pracy do wprowadzenia ale napiszę później.
    W bardzo dużym skrócie; z mojej perspektywy większość działalności anarchistycznej (w sensie samej organizacji działania) opiera się na fikcji i pomieszaniu wydumanych koncepcji z anarchizmem i praktyką jakiejkolwiek organizacji społecznej. Udawanie, że w grupach nie ma liderów, nie zmienia faktu, że są i będą. Ani że ludzie ich szukają, bo tak uczeni są całe życie a my nie dajemy im wiele ponad stwierdzenie, że ma ich nie być. Jest też udawanie, że rzeczy mogą sobie wisieć w twórczym chaosie i niczego nie trzeba organizować. Polecałbym uwadze klasyczny esej The tyranny of structurelessness Jo “Joreen” Freeman i zasadniczo całość krytyki anarchizmu ze strony Bookchina, ale zwyczajowym, choć nie idealnym startem byłoby Anarchizm społeczny czy anarchizm stylu życia?. Inaczej mówiąc problem widzę raczej w założeniach, niż kwestiach technicznych, tych drugich nie wykluczając.
    Full disclosure; między innymi te kwestie sprawiły, że po jakichś ~18 latach przestałem się identyfikować jako anarchista, a zacząłem jako demokratyczny konfederalista.

  • dziadix
    link
    fedilink
    arrow-up
    4
    ·
    2 years ago

    Ciekawy iu istotny temat. Do przemyśleń harca dorzuciłbym na szybko problem tego, że działalnośc jest zwykle w kategorii hobby, a nie warunek zachowania stabilnoiści życiowej. Im bardziej kolektywy zajmują się nie tylko “aktywizmem”, a (też) np. wspólnym mieszkaniem, pracą, zachowaniem bezpieczeństwa, wychowywaniem dzieci, czy nawet imprezowaniem, tym potencjalnie łatwiej zachować im żywotność i trwałość. Chętnie pociągnę temat w przyszłośći.

    • harc
      link
      fedilink
      arrow-up
      4
      ·
      2 years ago

      Nie pamiętam w tej chwili tytułu ale Monika Kostera publikowała książkę o ‘zarządzaniu’ też na bazie analizy kolektywów anarchistycznych, chyba po angielsku to było.

  • Pajonk
    link
    fedilink
    arrow-up
    3
    ·
    edit-2
    2 years ago

    Powiem tak, parę lat sobie gdzieś tam działałem, nie były to nigdy jakieś grupy polityczne, ale wiele celów było podobnych.

    Z wiekiem zauważyłem że czy to zarządzanie zespołem w że tak to określę aktywizmie społecznym, jak i życie z zespołem firmie to robi się to w dość podobny sposób. Sam nigdy nie byłem mistrzem ani jednego ani drugiego ;)

    Przede wszystkim, dobrze jest mieć jakieś doświadczenie kierownicze, odnośnie zarządzania ludźmi, organizowania ich, jakieś podstawy marketingu, expectation management, no i wiedzieć do kogo jaki przekaz ma iść.

    Zastanawiam się co tu najważniejszego napisać. Zacznijmy od początku. Musisz wiedzieć do kogo i jaki przekaz ma iść. Z jednej strony jaki przekaz chcesz kierować do potencjalnych członków, a jaki do świata. Musisz mieć swoją silną narrację, nie bawić się w odbijanie cudzych postulatów i haseł, bo to słabo działa. Jeśli wiesz już do jakiej grupy chcesz kierować swój przekaz, zastanów się czego oni potrzebują, jakie są ich cele, i czy cele twojej grupy sie pokrywają z celami tych osób, w jakim stopniu, i jak im to zakomunikować.
    Infiltracja grup gdzie będziesz rekrutować jest ważna. Wiele osób jest po prostu niezdecydowane. Niektórzy po prostu są introwertykami, albo nie wierzą w siebie i tak dalej, i im potrzebny jest ten impuls by się dołączyć.

    No i dobra, mamy już grupę. Małe grupy są znacznie lepsze, szczególnie jak chcesz iść w aktywizm, co też może wiązać się z łamaniem prawa, małą grupę trudniej złamać i inwigilować przez służby. No i trudniej w małej grupie by jedna osoba zakrzyczała resztę. To jest poważny problem, jeśli mamy załóżmy sporą grupę osób, to raz dwa znajdzie się kila jednostek, które może i pomysły mają chujowe, ale będą drzeć mordę, i zniechęcą resztę do mówienia. Ustawienie takich jednostek jest ciężkie, ale możliwe, tak by innym się nie wcinali w zdanie i czekali na swoją kolej.

    Kolejna ważna sprawa jaka mi chodzi po głowie, to zaakceptowanie tego że niektórzy mogą mieć dziwne pomysły które nie zawsze są dobre. Czasem warto jest ponieść małą klęskę, ale dać komuś spróbować. Korzyści przewyższają straty. To też zwiększa zaangażowanie w grupie, jeśli członkowie nie będą się bali porażki (coś co niestety jest bardzo mocno wpajane w naszym społeczeństwie, ten strach przed popełniem błędów).

    Bardzo ważna sprawa, monotonia zabija kreatywność i aktywność. Więc lepiej nawet skupić się na mniejszych działaniach które może i się nie zawsze powiodą, ale wyciągać z nich wnioski, niż mieć mały repertuar prostych aktywności które przeważnie się udają.

    Czy da się zmienić strukturę na bardziej płaską? Tak, oczywiście. Nie każdy jest wrodzonym liderem, ale warto jest by ci wycofani czuli że ich głos też się liczy, i jeśli coś potrafią, zrobić z nich formę trochę takich ekspertów od tego czy tamtego. Wtedy też się będą czuli docenieni i nie odlecą. A spłaszczanie struktury wymaga odpowiedniego ogarniania towarzystwa, wpajania im odpowiednich wzorców, by pewnego dnia samemu się wycofać z tej pozycji i niech sobie każdy radzi, a decyzje są podejmowane na podstawie dyskusji czy demokratycznie.

    No i to by było na tyle. Większość tej wiedzy pochodzi raczej z życia zawodowego (aż się dziwie że mnie jeszcze z żadnej firmy nie wypierdolili za takie podejście, a to jest tylko ułamek mojej filozofii pracy ;) ), chociaż moje pierwsze kroki i wiedza odnośnie tego jak żyć, pracować, i się cieszyć, wynikają z aktywności społecznej.

  • Kociamorda
    link
    fedilink
    arrow-up
    3
    ·
    2 years ago

    Ja tak trochę niestandardowo - zaproponuję dwie książki, a raczej dwóch autorów (wydających zbyt dużo tej samej treści, ale pod różnymi tytułami), którzy zajmują się warsztatami proponującymi bardziej otwarty i upodmiatawiający sposób komunikacji interpersonalnej. Zaznaczę tylko na wstępie, że nie traktuję ich książek jako niepodważalnej wykładni jedynego słusznego sposobu rozmowy, ale jako filozofię, propozycję zmiany sposobu myślenia.

    Thomas Gordon - autor książek i kursu “Wychowanie bez porażek” daje autentycznie pomocne porady dla rodziców i nauczycieli w pracy z dziećmi, ale ten sam schemat można stosować dosłownie do każdej relacji. Zakłada m.in. uważne słuchanie, bez narzucania swojej woli i sposobów rozwiązywania problemów (silny wątek anty-hierarchiczny burzący rodzące się podświadomie poczucie wyższości).

    Marshall Rosenberg - ten też książki pisał i podług nich kursy organizował. Nazywały się zbiorczo “Porozumienie bez przemocy”. Kładzie nacisk na rozmowę o swoich uczuciach, wyodrębniając je z komunikatów, a także stara się wyrugować język oceniający, prowadzący do konfliktów i niezrozumienia.

    Ciężko to streścić - najlepiej przyjrzeć się przykładom opisywanym w książkach. Polecam do nich zajrzeć, choć miejscami pretensjonalny język może odstraszać. Same książki są napisane bardzo prosto i zwięźle, są rownież tanie i dostępne w sporej ilości bibliotek.

  • obywatelle (she/her)
    link
    fedilink
    arrow-up
    3
    arrow-down
    2
    ·
    2 years ago

    Przestać tworzyć organizacje i zrzeszać się wokół konkretnej sprawy, mającej ramy czasowe i możliwe do osiągnięcia cele. Z ludźmi którym jest w danym momencie po drodze z danym celem i sposobem jego realizacji. Po czym tak powstały twór rozwiązywać i w razie pojawienia się kolejnego problemu zakładać nowe.

    • revslavOP
      link
      fedilink
      arrow-up
      3
      ·
      edit-2
      2 years ago

      A co w wypadku, gdy sprawa jest regularna i cykliczna, np. prowadzenie kursów czy innego typu edukacja, wydarzenia itd? Co roku nowe zrzeszenie?

      • obywatelle (she/her)
        link
        fedilink
        arrow-up
        2
        arrow-down
        1
        ·
        2 years ago

        Nie powinniśmy tworzyć nowego państwa. Nie wszystko musi być cykliczne i odbywać się cyklicznie, może poza działaniami pomocowymi dla potrzebujących. W tych oatatnich trzeba po prostu dbać o rotację, albo społeczność powinna wynagradzać odpowiednio osoby które się tym zajmują, tak żeby wypalenie mniej dawało się we znaki. Bo one będą dźwigać większy ciężar i nie da się tego zmienić.

        Cyklicznych wydarzeń nikt tak naprawdę nie potrzebuje, mogą pojawiać się wtedy kiedy ludzie mają akurat energię na ich zrobienie. Edukacja też nie musi odbywać się w modelu pruskim, może być rozproszona. Przestańmy idealizować merytokrację i wąskie specjalizacje, a przede wszystkim przykładać ramy obecnej rzeczywistości do tego, jak chcemy żyć.

        • revslavOP
          link
          fedilink
          arrow-up
          3
          ·
          edit-2
          2 years ago

          Rolnictwo też ma działać w linearny sposób, jak się komu uwidzi? To powodzenia w śmierci z głodu w metropolii obrażonej na pory roku ;) Świat działa w cyklach, to co proponujesz to głęboka degeneracja, a degenerację zostawmy państwu właśnie. Anarchia to okrąg (porządek, cykl), linie (pałki, granice, kraty etc.) to władza. Nie przypadkiem linearne upowszechnianie czasu wprowadziły religie monoteistyczne, uświęcające władzę i hierarchię ;)

          • obywatelle (she/her)
            link
            fedilink
            arrow-up
            3
            arrow-down
            1
            ·
            2 years ago

            Jezusmaria, odstaw antropologię dla szkół podstawowych i przestań ufać tak tanim racjonalizacjom wiążącym monoteizm z linearnością, bo już głupi Majowie i Sumerowie wyłamują się z twojej teorii wszystkiego. To co proponuję to nie koncept linearny, lecz wielokierunkowy. To, że DLA CIEBIE “anarchia jest porządkiem” bo pomyliłeś symbol przystanku autobusowego z symbolem anarchizmu (jak wielu innych) i dorabiasz do tego zbyt wiele, to nie moja wina.

            A rolnictwo jak świat światem działało w modelu rozproszonym (nie “linearnym”) i zależało od tego, jak się komu uwidziało, zwłaszcza że nic nie stoi na przeszkodzie by w wolnym świecie uprawiać je na równi z różnego rodzaju zbieractwem i recyklingiem. Nie jesteśmy już ludźmi schyłkowego paleolitu, skazanymi na kaprysy przyrody, potrafimy wytwarzać rzeczy które wytwarzają rzeczy, potrafimy tworzyć sieci wymiany sprawniejsze niż to co miano do dyspozycji dziesiątki tysięcy lat temu. Przejście do anarchizmu nie oznacza jakiegoś wielkiego resetu dotychczasowych artefaktów cywilizacyjnych. Ani możliwości które w nich drzemią.

            Inna sprawa że jeśli wiecznie będzie się myśleć o tym, jak ma wyglądać cały anarchistyczny wszechświat i tej idei podporządkowywać każde działanie doraźne, to nie będziesz mieć ani działań doraźnych, ani anarchistycznego wszechświata. Żeby zastosować w praktyce to co ja mówię o kolektywach, nie trzeba z marszu mieć rozwiązanego w głowie problemu głodu na świecie i recepty na lek na raka. Ani idealnej wizji anarchistycznego społeczeństwa w której będzie fajnie wszystkim i nikomu niczego nie braknie. Ja używam tych przykładów głównie po to, żeby rozszerzyć pole dyskursu o tym, jak może wyglądać skuteczne działanie, bo na razie większość z was fiksuje się po prostu na tym, jak stworzyć skuteczniejszą i lepszą merytokrację, tak jakbyście nie widzieli że ilekroć ruch anarchistyczny tego próbuje, mierzy się w końcu z zapaścią i wypaleniem.

            • harc
              link
              fedilink
              arrow-up
              2
              ·
              2 years ago

              A nie jest tak, że kiedy ruch anarchistyczny skupiał się na tworzeniu skutecznych struktur CNT/FAI w Hiszpanii miały ponad 1 mln członków czy ruch kontrolował połowę obecnego terenu Ukrainiy? Z mojego doświadczenia kolektywy działające w stałej płynności nie osiągają zbyt dużo, cechują się ukrytymi hierarchiami i nie są w stanie odpowiadać na żadne poważniejsze potrzeby niż reaktywne działania.

              • obywatelle (she/her)
                link
                fedilink
                arrow-up
                2
                arrow-down
                1
                ·
                2 years ago

                Przecież CNT/FAI i Machnowcy byli hierarchiami, tylko jawnymi. Ja serio rozumiem że może chcecie sobie budować nowy lepszy utopijny świat z liderami i politykami, tylko po co nazywać go anarchizmem i uważać że ma coś wspólnego z wolnością? Ja nie chcę przeżywać dwóch fajnych lat tylko po to żeby widzieć jak organizacja związkowa buduje obozy pracy, zatraca się w rewolucyjnym terrorze albo poddaje się władzy pojedynczego satrapy i powoli acz skutecznie niszczy wszystkie zdobycze wypracowane przez zaangażowane osoby. To już wolę Kurdów, bo oni przynajmniej nie udają że tworzą nowy bezpaństwowy porządek, robią tyle na ile ich stać w danych warunkach, prowadzą jawny kult jednostki i tego nie ukrywają.

                Po drugie, przy dzisiejszych technikach państwa policyjnego i wobec faktu że nie szykuje nam się żadna wojna domowa, powoływanie się na te masowe ale przecież kruche ruchy jest bez sensu. Nigdy nie zbudujemy już czegoś takiego, bo nie zaistnieją warunki w których może się to pojawić, chyba że gdzieś w Trzecim Świecie. Ludzie nie będą też chcieli masowo umierać za ideę wolności, jeśli grozi im zetknięcie się z o wiele lepiej przygotowanymi siłami porządkowymi.

                Ciągłe wzdychanie do przeszłości i jednoczesny brak sił i środków na zbudowanie czegoś tak masowego powoduje tylko pogłębiający się imposybilizm, i w konsekwencji zapaść ruchu, co możemy obserwować choćby w Polsce, w której przecież ponad 90% ruchu jest deklaratywnie anarchokomunistyczne, pro-masowe i i pro- “nowe-w-skorupie-starego” bullshit.

            • revslavOP
              link
              fedilink
              arrow-up
              2
              ·
              edit-2
              2 years ago

              To Proudhon stwierdził, że anarchia jest porządkiem, w oparciu o co powstał „symbol przystanku autobusowego” – nie na odwrót. Zadałem konkretne pytanie w kontekście organizacji o ściśle cyklicznym przedmiocie działalności, a Ty mi wyskakujesz z tym, że cykliczności nie potrzeba i mamy rozwiązywać po odwaleniu swojej roboty… No dzięki za garść przemyśleń, ale nie pomogłaś.

              • obywatelle (she/her)
                link
                fedilink
                arrow-up
                1
                ·
                2 years ago

                Wyskakuję, bo uważam że myślenie jakie prezentujesz jest błędne u podstaw. I już przywykłam do misgenderowania mnie tutaj, ale jednak wciąż mnie to wkurwia.

                BTW przecież osobno prudon źle, bo antysemita, mizogin i kryptofaszysta? :)

                • revslavOP
                  link
                  fedilink
                  arrow-up
                  1
                  ·
                  2 years ago

                  Okej. W takim razie co roku będziemy sobie zakładać nową organizację z celem zagospodarowania kolejnego cyklu działalności :) W sumie nawet fajny wydźwięk symboliczny. PS Przepraszam za zmisgenderowanie.